X
http://www.nanook.prv.pl

Niedziela 24 IX 2006
   Na trening stawiłem się ja z Demonem, Piotrek z Vivą i Sławek z Nerem. Jechałem na wózku i po drodze wziąłem Bastera. Piotrek później wziął Achillesa. Wyjechaliśmy tylko na prostą w stronę ulicy Demokracji i Baster rzucił się na jakiegoś kundla ja wpadłem wózkiem w dziurę, przekręciłem kierownicę i złamałem przednie koło :D, to jeszcze nie koniec Achillesowi rozwaliły się szelki i prawie z nich wyskoczył. I to był koniec treningu, nikt nie miał zapasowych szelek i nie było od kogo pożyczyć roweru. Nawet nie wyjechaliśmy z miasta. Wnioski sią takie: Achiemu trzeba uszyć nowe szelki, wózkowi przydało by się nowe koło i trzeba uszyć szelki i obrożę dla Nera.

Czwartek 21 IX 2006 SZCZECIN
   Będąc na kursie zawodowym w Szczecinie udało mi się na jeden dzień uciec z internatu i pójść na trening Shibapotaailuni-Team. Umówiłem się z niejakim Świdrem z tamtego klubu aby u niego przenocować. Byłem u niego w domu o godzinie 16. Trening zaczynał się o godzinie 19, siedząc w domu porozmawialiśmy o psach itp. Przed 19 zaczeliśmy zbierać się na trening, pojechaliśmy do sklepu po piwo, a następnie na miejsce spotkania. Byliśmy tam o 18.40. Powoli wyciągneliśmy sprzęt, wypiliśmy piwo i zaczeli się schodzić ludzie. Po 19 wyjechaliśmy do lasu. Jechało sześciu ludzi razem ze mną - jeden na wózku trójkołowym z czterema psami, jeden na czterokołowym z czterema psami i troje na rowerach z jednym psem, ja w jedną stronę jechałem na rowerze bez psa. Było już ciemnawo a my w czołówkach jeździliśmy po lesie. Dojechaliśmy na polanę gdzieś w lesie. Tam zrobiliśmy chwilę przerwy na rozmowę i wypicie piwa. Spowrotem jechałem na wózku czterokołowym z czterema psami. Pierwsze kilkaset metrów myślałem, że będę leżał na glebie razem z wózkiem, ale jakoś się przyzwyczaiłem do jazdy czołgiem :) Jazda była super, ciągle miałem naogę na hamulcu i trzymałem chamulce przy kierownicy. Jechałem z Tedim, Miszą, Kają i jakąś jeszcze suczką. Było super. Po treningu kiedy dojechaliśmy do garaży ludzie pozabierali psy i poszli do domu. Zostałem ja, Świder i Krzysiek, po chwili przyszedł Marcin ze swoją gromadą Malamutów. Porozmawialiśmy chwilę i poszliśmy do domu. Jeszcze raz napiszę że było SUPER i kiedy Shibapotaailuni-Team będzie coś organizowało to postaramy się stawić.

Niedziela 10 IX 2006
   Dzisiaj na treningu zjawili się Piotrek z Vivą i ja z Demonem. O 8.00 pojechaliśmy z miejsca spotkania po Bastera i potem po Achillesa. Ja jechałem wózkiem z Demonem i Basterem, a Piotrek z Vivą i Achillesem. Tym razem pojechaliśmy przez most nad Myslą brukiem w strone Mostna. Po drodze zajechaliśmy nad oczko wodne i kiedy podszedłem do wody nic się nie stało i psy się napiły wody, ale kiedy podszedł Piotrek zruszyło się stado Os lub Pszczół! Wyrwaliśmy z tamtąd jak opętani cięgnąc psy za sobą. Żaden z psów nie został ukąszony, ale Piotrek dostał cztery razy po nogach i raz w glowe kiedy chciał ściągnąć czapkę, ja dostałem dwa strzały w głowę i jednen w rękę. Dobrze, że nie jesteśmy uczuleni na jad, bo było by ciężko. Z oczka pojechaliśmy w stronę bruku i tam chwilę odpoczeliśmy. W lesie było sporo grzybiarzy, ale nam się odechciało chodzić i szukać po ukąszeniach. Z postoju pojechaliśmy brukiem w Stronę Dębna. O 10 byliśmy w Dębnie i zrobiliśmy ok. 10 km.

Sobota 9 IX 2006
   Przed godziną 20.00 poszedłem z Demonem po wózek, następnie podjechałem po Bastera. Razem z dwoma psami pojechałem w stronę jeziora Duszatyń. Robiło się już ciemno więc zapaliłem światła. Psy ładnie biegły przez całą drogę. Z jeziora pojechałem lasem w stronę Dębna i tak około godziny 21 byłem w domu, zrobiliśmy 9,8 km.

Niedziela 3 IX 2006
   Dzisiaj na treningu zjawili się Piotrek z Vivą i ja z Demonem. O 8.00 pojechaliśmy z miejsca spotkania po Bastera i potem po Achillesa. Ja jechałem wózkiem z Demonem i Basterem, a Piotrek z Vivą i Achillesem. Pojechaliśmy nad Myślę, aby psy napiły się wody. Chwilę postaliśmy i pojechaliśmy w stronę Mostna, potem spowrotem wezdłuż drogi do Dębna. O 9 byliśmy w Dębnie i zrobiliśmy ok. 9,7 km.